Krótko trwała przygoda drugiej drużyny GKS Tychy w rozgrywkach wojewódzkiego Pucharu Polski. Mimo walki do samego końca tyszanie musieli uznać wyższość rezerw Rakowa ulegając ostatecznie 1:2.
Niemrawy początek
Lepiej w mecz weszli tyszanie, którzy już w 6. minucie mogli otworzyć wynik meczu, ale strzał Kargulewicza z narożnika pola karnego wybronił Rajczykowski. Dziesięć minut później swoją okazję miał Janiak, ale jego uderzenie z rzutu wolnego minimalnie minęło bramkę Rakowa.
W 37. minucie kapitan "Trójkolorowych" -Paluch - odważnie wszedł w pole karne rywali, nawinął obrońcę i przymierzył przy spojeniu słupka z poprzeczką, jednak piłka na centymetry minęła cel.
Miejscowi pierwszą groźną akcję stworzyli w 42. minucie, ale próba Kubika była tyleż mocna, co niecelna.
Emocje zaczęły się po przerwie
Po zmianie stron częstochowianie odważniej poszli do przodu i już sześćdziesiąt sekund po wznowieniu gry za sprawą Vieiry zagrozili bramce Odyjewskiego.
Dwie minuty później przed szansą na otwarcie wyniku stanął z kolei Paluch, ale po uderzeniu z głowy piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy gospodarzy.
W 54. minucie częstochowianie pozostawili bez opieki w polu karnym Kopczyka, a ten strzałem z głowy zatrudnił bramkarza Rakowa.
Na pierwsze trafienie przyszło nam poczekać do 59. minuty Bator dograł do lepiej ustawionego Niedziałkowskiego, a ten uderzeniem "pod ladę" pokonał Odyjewskiego.
Gospodarze długo nie cieszyli się z prowadzenia. Po upływie dwóch minut tyszanie wykorzystali rzut wolny, a piłka jak po sznurku powędrowała od głowy Kopczyka na głowę Pipi, a ten pewnym uderzeniem wyrównał wynik. Niestety chwilę później, strzelec wyrównującej bramki, musiał opuścić boisko po ostrym wejściu przeciwników.
Sędzia miał co robić
Od tego momentu gra Rakowa bardziej się zaostrzyła, a główny rozjemca raz za razem sięgał do kieszeni po kartonik.
W 82. minucie "Trójkolorowi" popełnili błąd w defensywie, który skrzętnie wykorzystali miejscowi i za sprawą Niedziałkowskiego ponownie wyszli na prowadzenie.
Udało nam się zrealizować cel na ten mecz i radość z awansu jest ogromna. Spotkały się dzisiaj dwie mocne drużyny, które nie bez powodu liderują w swoich grupach. Przetrwaliśmy napór rywali w pierwszej połowie, a w drugiej do gry defensywnej dołożyliśmy więcej sytuacji bramkowych, z których dwie zamieniliśmy na gole - powiedział trener miejscowych Tomasz Kuźma.
Zawodnicy z Tychów ani nie myśleli spuścić głowy i ruszyli do ataku. W 89. i 90. minucie przed szansą wyrównania dwukrotnie stanął Rutkowski, ale za każdym razem na jego drodze stawał golkiper miejscowych. Jeszcze lepszą okazję, grając już w przewadze jednego zawodnika po czerwonej kartce dla Budnickiego, miał Kargulewicz, ale tym razem piłka powędrowała nad bramką i awans przypadł rezerwom ekstraklasowego Rakowa.
Pierwsza połowa była bardzo wyrównana i tak naprawdę mecz rozpoczął się na dobre w drugiej odsłonie. Szkoda przegranej, bo byliśmy w stanie powalczyć dzisiaj o dobry wynik i awans. Tym bardziej, że gole, które straciliśmy były po naszych prostych, niewymuszonych błędach. Zabrakło nam wykończenia akcji, bo tych sytuacji stworzyliśmy sobie mnóstwo, nad tym będziemy musieli popracować - tłumaczył trener Sebastian Idczak.
RKS Raków II Częstochowa - GKS II Tychy 2:1 (0:0)
1:0Niedziałkowski (59. głową)
1:1Pipia (61. głową)
2:1Niedziałkowski (82.)
Sędziował: Michał Ficiński (Sosnowiec)
GKS II Tychy:1. Odyjewski – 4. Zarębski, 19. Kopczyk, 17. Pipia (74, 3. Stefaniak), 7. Rutkowski Ż, 11. Ploch (87, 18. Orliński), 24. Kargulewicz, 9. Machowski, 34, Krężelok, 10. Janiak, 31. Paluch (85, 2. Rabiej). TrenerSebastian Idczak.