W ostatni weekend przed październikową przerwą reprezentacyjną GKS Tychy zmierzy się z Łódzkim Klubem Sportowym w meczu przyjaźni. Drużyny przystąpią do tego spotkania z podobnym celem – przerwania niekorzystnej serii.
ŁKS Łódź przed niedzielnym starciem zajmuje 13. miejsce w tabeli, wyprzedzając nas o jedno oczko. Zespół prowadzony przez Szymona Grabowskiego zdecydowanie lepiej radzi sobie na własnym stadionie, gdzie zdobył niemal 80% dotychczasowego dorobku punktowego oraz zapewnił sobie awans do kolejnej rundy Pucharu Polski. Na wyjazdach łodzianie nie potrafią się jednak przełamać i wciąż czekają na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo.
Najlepszym strzelcem ŁKS-u w rozgrywkach ligowych pozostaje sprowadzony latem Fabian Piasecki, który do tej pory pięciokrotnie trafiał do siatki rywali. Tuż za nim plasuje się Mateusz Lewandowski – autor czterech goli w lidze i dwóch w krajowym pucharze.
– To zespół jakościowy, który przed sezonem przez wielu wskazywany był jako kandydat do awansu. Obecny dorobek punktowy zapewne nie jest dla łodzian satysfakcjonujący. Jeśli mówimy o indywidualnościach, to zdecydowanie należy wspomnieć o szybkich skrzydłach i silnych napastnikach – mówi trener naszych bramkarzy Bartosz Kowalczyk.
ŁKS na komplet punktów czeka od połowy sierpnia, kiedy to pokonał przed własną publicznością ekipę Stali Mielec. Od tego czasu „Rycerze Wiosny” zanotowali trzy remisy i trzy porażki. Przed tygodniem musieli uznać wyższość świetnie spisującego się beniaminka z Grodziska Mazowieckiego.
Historia tysko-łódzkiej rywalizacji jest długa i wyrównana. Po raz pierwszy oba zespoły mierzyły się jesienią 1974 roku, a w najbliższą niedzielę spotkają się na poziomie ligowym już po raz 19. Ostatni mecz – rozgrywany na Stadionie Króla – zakończył się pewnym zwycięstwem GKS-u.
– Było to cenne doświadczenie dla nas wszystkich. Przy okazji domowego meczu z ŁKS-em byliśmy w trudnej sytuacji. Rywale zajmowali natomiast miejsce w okolicach strefy barażowej. Minęło pół roku i sytuacja była zupełnie inna. To pokazuje, jak szybko pewne rzeczy potrafią się w piłce zmienić – zauważa Kowalczyk. – Dlatego nie warto myśleć o tym, co było. Trzeba skupiać się na tym, co przed nami. Musimy odpowiedzieć, zdobywając punkty. Czasu na wymówki nie ma. Trzeba wyjść na boisko i dać z siebie wszystko, z wiarą w zwycięstwo – dodaje.
***
Pierwszy gwizdek sędziego Jarosława Przybyła już o 14:30. Transmisję będzie można śledzić na antenie TVP Polonia oraz w aplikacji mobilnej TVP Sport.



















