Niecałe 40 sekund od pierwszego gwizdka arbitra wystarczyło, żeby na Stadionie Miejskim "Stal" w Rzeszowie padła pierwsza bramka. Chociaż to Tyszanie ruszyli szturmem do bramki przeciwnika to obroniony przez golkipera gospodarzy strzał niefortunnie odbił się od Cesara Penii i to Kolumbijczyk, a nie Radecki zapisał na swoim koncie trafienie - samobójcze. Tablica wyników wskazywała 0:1.
Kolejne 10 minut należało zdecydowanie do Trójkolorowych. GKS Tychy próbował swoich sił, nakręcony poprzednią bramką, wyprowadzili jeszcze kilka akcji, jednak z każdą kolejną minutą to Żurawie przejmowali inicjatywę i atakowali. Kilka groźnych rzutów wolnych, główka Prokicia, indywidualna akcja w polu karnym Tyszan - wszystkie te próby zdobycia bramki wyciągał fenomenalnie broniący w tym spotkaniu Maciej Kikolski. Do przerwy wynik się nie zmienił. Do szatni podopieczni Dariusza Banasika zeszli przy stanie 0:1.

Druga połowa rozpoczęła się od świetnej sytuacji Tyszan. Po dośrodkowaniu Marcela Błachewicza w idealnej pozycji do strzału znalazł się Kacper Skibicki, który niestety fatalnie spudłował. Stal Rzeszów jakby porażona tymi próbami zaczęła coraz bardziej atakować, praktycznie przez całą, drugą połowę. Pod bramką Kikolskiego cały czas było gorąco. Na szczęście dla Trójkolorowych w 89' Wiktor Niewiarowski wykorzystał podanie od Marcina Szpakowskiego i wpakował futbolówkę do siatki. Choć gospodarze zdołali strzelić gola w doliczonym czasie gry - strzelcem Kamil Kościelny - to ostatecznie 3 punkty wróciły do Tychów.

GKS Tychy: Kikolski, Budnicki, Nedić, Tecław, Skibicki (Połap 71'), Radecki, Żytko, Błachewicz, Mystkowski (Szpakowski 66'), Śpiączka (Rumin 71'), Mikita (Niewiarowski 66').
Żółte kartki: Niewiarowski 73'.